Czy nie sądzicie, że każdy kolejny film Quentina Tarantino jest bardziej feministyczny od poprzedniego?
Nie będę się tu szczególnie rozpisywał, bo dokładnie opisałem swoje spostrzeżenia na swoim blogu, na który oczywiście zapraszam ale powiedzcie czy też zauważyliście tą ewolucję feminizmu?
A co w tym złego? Wszędzie bohaterami są faceci, a u Quentina kobiety. I bardzo dobrze. Wolę patrzeć na taką Mary Winstead, Umę Thurman, czy Rosario Dawson niż na jakiegoś Stallone'a,czy innego "superherosa". To jest oryginalny pomysł Quentina, dla facetów idealny:)