Wczesny Stepchen Chow z 1994 roku.
Milosnicy "Shaolin Soccer" i "Kung Fu Hustle" powinni dobrze bawic sie rowniez na tej szalonej komedii kung-fu.
Glownym bohaterem jest niesmialy dostawca chinskiego zarcia, ktory podczas czestych dowozow do szkoly sztuk walki zakochuje sie w cwiczacej tam pieknej studentce. Wszystko byloby ok, tylko ze udowadnia przed dziewczyna ze jest strasznym tchorzem i traci wszelkie szanse na pomyslny romans. Zalamany postanawia nauczyc sie walczyc...
Jak zwykle u Stepchena mnostwo nawiazan do azjatyckich (ale tez amerykanskich) filmow.
Roz*ierdala zwlaszcza parodia "Terminatora" i filmow Johna Woo, nie mowiac o akcjach z Garfieldem.
Ot glupiutka, ale szalona komedia bedaca niezlym wstepem do "Kung Fu Hustle". Pojawia sie oczywiscie wielki mistrz, choc teraz nieco juz zapomniany, charakterystyczna muzyczka i... tasak (yeah!).
A koncowa walka przejdzie do jednej z najsmieszniejszch bijatyk w historii kina!