Zjawisko zwane kinem istnieje 120 lat, a ten film liczy już okrągłe 100. Mimo to jego oglądanie w zasadzie nie nudzi, a sekwencje babilońskie należą do naprawdę rewelacyjnych na ówczesne możliwości techniczne.
Film dość trudny w odbiorze, z uwagi na 4 przeplatające się ze sobą historie. Ciekawym zabiegiem jest wirażowanie, czyli - jak podaje słownik filmowy - " technika polegająca na monochromatycznym zabarwieniu całości filmu czarno — białego. Za pomocą specjalnej obróbki chemicznej nadaje się materiałowi filmowemu odpowiednią dominantę (najczęściej złotobrązową). W wyniku tego zabiegu obraz na ekranie — pierwotnie w różnych odcieniach czerni i szarości — utrzymany jest w różnych tonach i odcieniach danej barwy. W czasach kina niemego tonowanie scen nabierało szczególnego znaczenia i miało tworzyć odpowiednią atmosferę, np. sceny nadmorskie były tonowane na kolor błękitny, sceny walki tonowano na czerwono itp."
Źródło : http://halmax.intranet.eu.interiowo.pl/art/slowniki-encyklopedia-filmu.htm
Malowanie klatek filmu na różne kolory na pewno znacznie go urozmaica, ponieważ w tamtym czasie nie było innych możliwości technicznych. Podobało mi się też zakończenie filmu, z ponadczasowym cytatem : "Działa i kraty więzień wykuwa się w ogniu nietolerancji".
Można powiedzieć, że to taki prekursor "Atlasu chmur". I tak myślę, że nawet lepszy od filmu Wachowskich.