Naprawdę nie rozumiem jak można było zdradzić w takiej krótkiej notce, że Hanna zostanie oskarżona o zbrodnie wojenne. Myślę, że ten przeskok z romansu do sali rozpraw był najlepszą rzeczą jaką film miał do zaoferowania, ale gdy już się o tym wie, że nastąpi to nie robi on na widzu najmniejszego wrażenia, oczekuje się czegoś co powinno być niespodziewane. Bez tego elementu film robi się dosyć płytki. Można go podzielić na część pierwszą która sprowadza się do seksu młodzika z dojrzalszą kobietą i na część drugą gdzie Hanna okazuje się być analfabetką z SS, dobrowolnie odciążającą swoje byłe koleżanki-strażniczki z ich win, bierze na siebie główną odpowiedzialność za popełnione czyny, a nawet nie idzie za tym żadna głębsza idea. W gruncie rzeczy dosyć niedorzeczna ta historyjka. Wrażenia dodatkowo burzy język angielski, nie cierpię tego zabiegu w takich filmach.