Muzyka to największy horror w tym filmie. Tego nie da się oglądać. Ostatnia godzina filmu to kakofonia goniąca kakofonię. Oglądając ten film na słuchawkach przechodziłem prawdziwą udrękę i miejscami kompletnie przestawałem zwracać uwagę na to co się dzieje zagryzając po prostu zęby z irytacji.
Nie ma ani chwili oddechu, cały czas szarpiące i piskliwe dźwięki mające niby na mnie zrobić jakieś wrażenie (i by pewnie zrobiły gdyby nie trwały kilkadziesiąt minut bez przerwy czym skutecznie odwróciły moją uwagę od filmu i skupiły na sobie).
Film do tego jest nierówny, pierwsza połowa się wlecze a reżyser i tak nie jest wstanie nakreślić od kiedy Jack widzi duchy i czy to faktycznie są duchy czy tylko bohaterowi bije palma. Nie jest tym też budowane ani napięcie ani historia tego obiektu ponieważ nie dowiadujemy się nic więcej o nawiedzonym hotelu. To ta sama historia którą Jack słyszy na samym początku filmu.
Sam film wcale nieźle zagrany i z bardzo przyjemną scenografią. Ale ta muzyka, a raczej sposób jej wykorzystania to -2 punkty do oceny. Jeśli muzyka sprawia że muszę przynajmniej zrobić dwa razy pauzę od filmu to znaczy że ktoś przesadził.