według mnie najgorsza to jest książę półkrwi, Insygnia się jakoś bronią ale ok twoje zdanie nie wnikam :P
W półkrwi przynajmniej nie ma takiej ciągłej, nudnej nawalanki jak w obu insygniach...
za to ma zbędny romans
pominięte najważniejsze wątki
i okropna scena w Norze...
Insygnie w książce to też nawalanka, o to chodzi bo to bitwa o Hogwart ostateczne starcie a nie uczenie się czarować i siedzenie na zajęciach...
nawalanka??? A co miało być poza bitwą w ostatniej części??? Myśl za nim coś napiszesz
Dla mnie gorsze od tej nawalanki były śmierci Bellatrix i Voldemorta. No kurczę, nie wiem według kogo człowiek po śmierci rozsypuje się albo roztrzaskuje. Właśnie to mi się w książce podobało, że ludzie umierali jak ludzie. Że nie wspomnę o tym "pojedynku" Harrego z Voldemortem w postaci posyłania sobie przez godzinę nieruchomych promieni światła. No i pierwsza część insygniów mi się podobała, bo miała jakąś fabułę i całkiem wierną książce, a druga to chaos kompletny. Gdybym nie przeczytała książki to bym nawet nie wiedziała, że Lupin, Tonks i Fred zginęli, bo tak jakoś mało to obeszło bohaterów.
Według mnie żadna część nie błyszczy wysokim poziomem. Co do ostatniej części, to myślę, że ta końcowa nawalanka była oczekiwana przez większą część widowni, ale ostała po prostu słabo zrobiona.
Dzięki za troskę, ale jeśli chcesz rozmawiać o wzwodach, to obawiam się, że pomyliłeś portale ;)